Menelaos |
Wysłany: Śro 12:46, 08 Lis 2023 Temat postu: Żyją wśród nas koprofile |
|
a nawet koprofagowie. Koprofil lubi odchody – często są to odchody seksualnego partnera. Koprofagowie nawet jedzą gówno – bo im to smakuje. De gustibus non est disputandum!
Są wśród nas, widzimy ich na ekranach TV, podajemy im rękę – ale nie mamy z tym żadnych problemów, bo po prostu o tym nie wiemy. Koprofagowie nie chwalą się swoim zboczeniem – więc problem koprofagii nie istnieje.
Proszę teraz sobie wyobrazić, że nagle pojawili się w Polsce koprzycy. Taka moda zza granicy. Koprzyk – w odróżnieniu od koprofaga – nie ukrywa swoich skłonności, tylko głośno wychwala jedzenie odchodów. Co zabawne: część koprzyków w ogóle nie była koprofagami – tylko udawała, bo to się bardzo opłacało. Artysta-koprzyk od razu był zapraszany na ważne festiwale zagraniczne i dostawał wysokie honoraria.
Tak traktowani koprzycy czuli się wręcz arystokracją. Zaczęli żądać jednakowego traktowania kulinarnego, umieszczania potraw z odchodów w menu jadłodajni, uczenia dzieci w przedszkolach, że jedzenie gówna nie różni się niczym od jedzenia kaszki czy kotlecika mielonego. Organizowano pochody koprzyków, tzw. „Żrę Parady”, a flagi ruchu koprzyckiego (sześć poziomych pasów: siena, umbra, ochra, ugier, brąz i sepia) były wszechobecne.
Ludzi, którzy się temu sprzeciwiali, wyzywano od koprofobów – i aktywistom udało się nawet doprowadzić do ukarania kilku „koprofobów” solidnymi grzywnami. W społeczeństwie zapanował strach – i niektórzy zaczęli dla świętego spokoju - i nawet pewnych wyróżnień – udawać, że też TO jedzą.
W każdym razie: problem koprofagii z całą pewnością zaistniał!
Teraz widzicie różnicę między koprofagiem, a koprzykiem?
Ja byłem oskarżany o „koprofobię”. Zdecydowanie zaprzeczam. Nie żywię też złych uczuć do koprofagów – bo choć żadnego nie znam, to każdemu jestem wdzięczny, że mnie o swoich skłonnościach nie informuje.
Natomiast koprzyków to bym do szamba – i dwuzębem! Suum bonum cuique. |
|