|
www.f23.fora.pl Niezależne forum internetowe F23 - Wejdziesz - nie wyjdziesz
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
starystulej
Gość
|
Wysłany: Pon 23:07, 22 Sie 2022 Temat postu: stary tekst rotmistrza Kudyby |
|
|
Nawet nie wiedziałem, że zapisując strony z f23 zapisałem i to
Cytat: | Na pewno słyszeliście o tym, panowie, z drugiej albo i z trzeciej ręki, pozwolę więc sobie opowiedzieć jak było naprawdę.
Gdyśmy samoczwór, wesołą kompaniją zatrzymali się w Toruniu, wstąpiliśmy do jednej z polecanych nam gospód. Ledwieśmy weszli, gospodarz, snadź zwyczajny wydarzeń, które wkrótce nastąpiły, wskazał nam ławę i stół w głębi izby, przy samej ścianie. Nienawykli do takiego traktowania urządziliśmy mu krótki wykład jak powinno się odnosić do ludzi wyższego stanu, on jednak pozostawał nieugięty aż w końcu, by dnia nie żegnać awanturą, usiedliśmy we wskazanym miejscu. Wkrótce na naszym stole stanął posiłek, jednak zaskakująco ubogi jak na szacunek, którym cieszyła się gospoda. Zagadnąłem dziewkę służebną o przyczynę tego stanu rzeczy, ta jednak zdołała tylko wyszeptać "Krzyżak nadchodzi" i z tymi niezrozumiałymi słowami uciekła a wówczas otworzyły się wrota gospody i wtoczyła się przezeń do wnętrza postać monstrualnej wręcz postury. Był to człowiek, tfu tam człowiek, była to kreatura nieprzebranej tuszy, która sapiąc ciężko zajęła miejsce na środku izby. Monstrum snadź zmęczone wysiłkiem jaki stanowił dlań ten krótki spacer rozpięło koszulę ukazując bujną pierś, której nie powstydziłaby się żadna karmiąca niewiasta.
Jakby na ten sygnał z cienia wyskoczyło kilku krzepkich pachołków dzierżąc wielkie wiadra, kadzie i gąsiory, pełne wszelakiego jadła i napitku, choć nie była to strawa wyszukana - ot całe funty ziemniaków, słoniny, kaszy, cebuli i mięsiwa pośledniej jakości. Monstrum nabierało je pełnymi garśćmi a czego nabrać nie zdołało pachołkowie żwawo wrzucali do rozwartej paszczęki. Wkrótce wszystko zniknęło w uściech tej poczwary. Był to jednak dopiero pierwszy z jego posiłków, kolejne bowiem wiadra i antały wnoszono na salę zabierając te spustoszone nienasyconym głodem potwora.
Teraz dopiero zdaliśmy sobie z towarzyszami sprawę, iż to za sprawą tego "Krzyżaka" w Toruniu zapanowała taka bieda i sromota, teraz dopiero pojęliśmy czemu obywatele tego miasta wychudzeni są i przygnębieni, czemu przychówek ich wynędzniały a zwierzyny, jakiej wszak pełno w każdem mieście, w Toruniu nie uświadczysz nawet myszki najmniejszej.
Niewiele myśląc powzięliśmy plan przegnania potwora - każdy z nas chwycił co mial pod ręką, ja swoją szabelkę, towarzysze zaś rapiery a jeden nawet guldynkę. Otoczyliśmy monstrum i nuże, rzuciliśmy się do dzieła srogo kłując go a płazując a nawet strasząc hukiem wystrzałów z guldynki. "Krzyżak" nie zdzierżył nam tego ataku i wolno bo wolno ale w końcu podał tyły i uszedł w niesławie.
Nie masz słów, których nie użyli w podzięce dla nas gospodarze jak i inni mieszkańcy Torunia, którzy zbiegli się na to wydarzenie. Gościli nas jeszcze do następnego dnia, znając jednak ich nędzną aprowizację, pozostawiliśmy ten gościnny gród wkrótce, prosząc przecież, by gdyby "Krzyżak" ów ponownie się objawił, dali nam znać. |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
stary stulej
Gość
|
Wysłany: Pon 23:13, 22 Sie 2022 Temat postu: |
|
|
o i to jeszcze
Cytat: | Wracałem czas jakiś temu z dalekiej ekskursyi i utrudzon wielce rozglądałem się po gościńcu czy jakiej karczmy nie uda się znaleźć, gdzie mógłbym się posilić i przenocować. Tak jednak się działo, że wjechałem w okolice iście odludne i markota mnie dopadła, że przyjdzie mi spać jeno w cieniu starych dębów wsłuchując się jak z daleka nawołują się wilcy. Jakaż więc była moja radość, kiedy dojrzałem jadących samotrzeć w tym samym kierunku co ja podróżnych.
Trochę stropiłem się wszakże, dwóch z nich bowiem miało na się habity zakonne, trzeci zaś szczelnie zawinięty był w burkę i objęty mocnymi pasami - obaj mnisi podtrzymywali go na osiołku jadącym pomiędzy nimi.
Zagadnąłem ich dokąd jadą i ku mej uldze jeden z mnichów oświadczył, iż podążają do bliskiego klasztoru, gdzie chętnie ugoszczą mnie spyżą i noclegiem w wygodnej celi.
Tak więc dołączyłem do tej trójki i jechaliśmy teraz samoczwór a zakonni rozgadali się wkrótce, snadź nużyło im się w długiej drodze. Większą wszakże zagadką był dla mnie ich trzeci milczący towarzysz aż w końcu widząc moje ukradkowe spojrzenia, mnisi rzekli, iż jest to zubożały szlachcic, pan Kałamaga, którego z powodu utraty przezeń zmysłów wiozą na prośbę rodziny do klasztoru by tam zażywszy wywczasów do kondycyi przyzwoitej doszedł.
Zmierzchało gdyśmy dotarli na miejsce. Przeor wyszedł nam na spotkanie a następnie ugościł skromną lecz smakowita kolacją. Wtenczas przyprowadzono też i owego Kałamagę, który jednak siedział ze spuszczoną głową mamrocąc jeno niezrozumiałe słowa. Przeor zaś pokrótce opowiedział mi smutną historię tego nieszczęśnika.
Oto w jednej z nieodległych wsi żyła rodzina Kałamagów, dziad tu obecnego był nawet kimś znaczniejszym, jednak majątek rychło roztrwoniwszy popadł w nędzę, potomstwo zaś jego żyło ubogo do dziś. Obecny tu Kałamaga nie mogąc znieść swego lichego stanu uciekać jął w świat fantazyi. Roił sobie naprzemiennie, że jest kimś znamienitym, a to że ma powodzenie u niewiast aż w końcu, że bywa w dalekich zamorskich krajach. Jednocześnie zaś tkwił w nędznej chudobie, czasem całemi dniami nie ruszając się ze stołka aże mu nogi porosły grzybem jakowymś cuchnącym - domownicy tego znieść już nie mogli. Proszono cyrulika wędrownego o pomoc ten jednak nic nie wskórał a jeszcze go Kałamaga zbeształ, twierdząc że ów mu zamorskie piękności wypłoszył. Wobec tak wyraźnej utraty rozumu nie było innej rady jak księdza zawezwać a ten doradził do klasztoru biedaka odwieźć i tam ufać w jego wyleczenie.
Kałamaga kiwał się niby sierota w tym czasie w końcu uniósł głowę ukazując oblicze szare i wyblakłe a dziwne przy tym bo jednobrewe. Po czym zaczął nam cichym głosem opowiadać, że jest właśnie w dalekim Sao Paolo, gdzie indiańskie białogłowy słodkie śpiewają mu pieśni a on spożywa zamorskie trunki.
Spojrzeliśmy na siebie z przeorem i ten cicho polecił wyprowadzić nieszczęśnika ku mnie zaś krótko się zwrócił, że wielkiej nadziei nie widzi, jeno modlitwę a posty częste. Zasię poszedłem na spoczynek a rankiem ruszyłem w dalszą drogę wspominając jak to kruchej kondycyi jest ludzki rozum. |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
microzeta (akwarysta)
Gość
|
Wysłany: Pon 23:57, 22 Sie 2022 Temat postu: |
|
|
Dzięki Ci kolego. Masz więcej?
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|